Po wygranym meczu i dosyć szybkim powrocie do domu, cały dzień odpoczywaliśmy. Trener zrobił siatkarzom jednodniową przerwę, więc i my taką sobie zrobiliśmy. Poza tym nie chciałam jeszcze maksymalnie przeciążać tej nogi.
- No i grudzień. - Westchnął głęboko siatkarz, wpatrując się w "słoneczne" niebo. - Ciekawe, czy w tym roku na święta zaszczyci nas śnieg.
- Chyba sobie żartujesz. Nie pamiętam już świąt ze śniegiem.
Wracaliśmy właśnie ze spaceru po pobliskim parku. W między czasie zahaczyliśmy jeszcze o kawiarenkę i rozgrzaliśmy się gorącą czekoladą.
- Ale wiesz, święta to święta. Ta magia i tak dalej. - Uśmiechnął się WŁodarczyk.
Zmarszczyłam brwi.
- Może kiedyś jak byłam dzieckiem to czułam magię świąt. Teraz... - namyśliłam się - zwykle spędzałam kilkadziesiąt godzin w kuchni łącznie przed świętami, więc jak już przyszło co do czego, to podawałam tylko dania gościom i zaszywałam się u siebie w pokoju. A na drugi dzień świat wpadałam do Kuby. - Wzruszyłam obojętnie ramionami.
Poczułam, jak Wojtek obejmuje mnie ramieniem. Chciał mnie pocieszyć? W sumie nie czułam się w takiej potrzebie. Było jak było, minęło. A teraz jakoś specjalnie nie miałam dużych wyobrażeń jeśli chdoziło o święta. Totalnie o tym nie myślałam.
- W tym roku spędzimy je razem. - Pocałował mnie w skroń, a mnie przeszyły przyjemne dreszcze.
Otworzył drzwi i wpuścił mnie do klatki
- NIe jedziesz do rodziny?
Byliśmy już tuż przy drzwiach do mieszkania. Odwrócił mnie w swoją stronę i oparł dłonie po dróch stronach mojej głowy, uniemożliwiając mi ucieczkę czy jakąkolwiek inną reakcję.
- Może... może na pierwszy dzień świąt, czy drugi... - przybliżał się - wolę być z tobą i opychać się bigosem. - Cmoknął mnie w nos.
- Nie lubie bigosu. - Tym razem to ja zaszczyciłam go buziakiem, ale w brodę. - Także z opychania się nici...
Wojtek nachylił się nade mną, a mnie już oblała fala gorąca.
- To porobimy coś innego... - mruknął mi do ucha.
- Co?
- Zaraz ci zademonstruję.
Bez wahania wpił się w moje usta i całując mnie, otworzył drzwi. Całe szczęście, że szybko oplotłam jego szyję ramionami, bo mogłabym polecieć jak długa wzdłuż przedpokoju.
Nogą zatrzasnął drzwi, nie przerywając całowania mnie. CHwila uniesienia by trwała w najlepsze, gdyby nie nasz ... niespodziewany gość.
- Witam państwa. - Ktoś chrząknął, a my momentalnie od siebie odskoczyliśmy.
Wpatrywałam się niezwykle osłupiała w elegancką , starszą kobietę, nie wiedząc totalnie, kto to jest i skąd miała ta pani klucze do mieszkania.
***
Kaśka.
Nie mając co robić, wybrałam się na zakupy do centrum handlowego. Zbliżały się urodziny Izki, więc może akurat wpadłby mi jakiś prezent w ręce. Przechadzałam się właśnie wzdłuż pasażu, kiedy ktoś na mnie wpadł. Ktoś wielki.
Gdy zobaczyłam kto, aż serce podeszło mi do gardła.
- Kasia! - Wroniasty wyglądał na mile zaskoczonego tym, że mnie spotkał. - A miałem do ciebie potem dzwonić.
- A widzisz, nie musiałeś. - Poprawiłam sobie bluzkę i odruchowo również przygładziłam włosy. - Co tutaj robisz?
- Tajne źródła mi powiedziały, że moja ulubiona koleżanka się nudzi, więc przyszedłem jej dotrzymać towarzystwa. - Rzekł, niezwykle z siebie zadowolony. Wypiał pierś do przodu.
"Koleżanka", hę?
- W sumie to nie nudziło mi się. - Burknęłam.
- Jasne, jasne. Nie daj się prosić, chodź na lody. - Aktorsko unosił brwi.
- Kretynie, jest grudzień a ty chcesz lody jeść?
- No a nie słyszałaś, że lody najlepsze są właśnie w grudniu?
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do Grycana, który był tuż za rogiem.
Usiadłam i dosyć niechętnie przeglądałam menu. Nie bywam w takich miejscach jak to. Zwykle większość czasu spędzałam w barze. Miałam tam przyjaciół i rodzinę, więc co mi było więcej do szczęścia potrzebne? No dobra, może właśnie chłopak, z którym bym wychodziła właśnie do takich kawiarni, żeby się upierał, że zapłaci. Żeby mnie przekonał, że lody w grudniu to super extra zajebisty pomysł i...
- Mówię ci, lody w grudniu to zajebisty pomysł. - Zachęcał mnie Wrona, siedząc na przciwko. - Spróbuj tych - wskazał palcem - ja stawiam.
Kurczę, pomyślałam, on serio był matołem.
Machnęłam ręką, zgadzając się na jego propozycję. Zadowolony kiwnął na kelnerkę, która na moje nieszczęście okazała się być jego dawną znajomą. Serioooooo...
- Karola! No cześć, jak my się dawno nie widzieliśmy. - Przywitał się z przepiękną blondynką.
Zacisnęłam usta w wąską linię. Pocuzłam, jak robiłam się jeszcze bardziej mniejsza, niż byłam normalnie.
- Poznaj Kasię.- Niestety mnie przedstawił.
Dziewczyna uścisnęła mi dłoń.
- Myślałam, że masz brata. - Powiedziała, niby nie zgryźliwie, ale mnie to ruszyło.
- Nie jestem siostrą tego kretyna. - Burknęłam. - Uprowadził mnie i kazał jeść pieprzone lody w grudniu.
Niby się zaśmiała, ale mój czarny humor chyba nie przypadł jej do gustu.
- Nie, to nie siostra - wyjaśnił po ludzku, za mnie, Endrju - tylko koleżanka.
- To co wam podać? - Wyciągnęła notesik, żeby zapisać.
- Dwa razy ten super zestaw. - Pokazał w menu, o który chodzi.
- Ok, przyniosę wam za parę minut.
I zniknęła na kuchni.
Wrona zmierzył mnie badawczym spojrzeniem. Znałam już ten wzrok. Intensywnie zastanawiał się nad czymś, i tak oczekując, że sama złożę wyjaśnnienia.
Co to, to nie.
- "Kretyn", co? - Zaśmiał się w końcu. - Oj Kasia, Kasia. - SIęgnął ręką nad stolikiem i pogłaskał mnie po policzku.
- Ty, łapy przy sobie, bo posądzę cię o pedofilstwo!
- Hej, przecież już dawno skończyłaś osiemnastkę! - Oburzył się. - Co najwyżej o molestowanie.
- I uprowadzenie. - Dodałam.
- Tak, na pewno bym chciał podpadać dziewczynie kumpla. Izka by mnie zabiła jakbym ci coś zrobił- Miał rację, choć teraz mówił po prostu z tego żartując.
A jakbym była starsza? - oczywiście nie odważyłam się zadać tego pytania na głos.
Kelnerka przniosła nasze lody, więc w milczeniu je spożywałam.
Choć byłam zła na tego kretyna, musiałam przyznać, że lody zimową porą naprawdę dobrze smakują.
***
Iza
Staliśmy w całkowitym osłupieniu na przedpokoju, na wprost jasnowłosej, starszej kobiety.
- Ba... babcia? - Odezwał się w końcu Włodarczyk, jąkając się. Podrapał się po przydługawej już czuprynie. - Nie miałaś być jutro?
- Nie, dziecko, na dzisiaj się umawialiśmy. - Westchnęła, z politowaniem kręcąc głową. - A teraz przestańcie być tacy speszeni, też byłam młoda. - Uśmiechnęła się.
Siatkarz chrząknął.
- No tak, to, babciu, poznaj Izę. To jej sprawę prowadzisz. - Wyciągnęła do mnie rękę, więc ją uścisnęłam, ale byłam w pełni zdumiona.
Jego babcia była moim adwokatem?
No tak, w sumie, jego wujek mnie leczy, więc chyba powinnam sobie zdziwienie darować.
- Miło mi ciebie poznać w końcu, wiele dobrego o tobie słyszałam. - Przyznała. - Chodźcie, przywiozłam dobre ciacho.
Choć z początku myślałam, że spotkanie z adwokatem powinno być bardziej oficjalne, po krótki czasie spędzonym z tą kobietą wiedziałam, że się myliłam, Pani Teresa, bo tak miała na iię babcia WOjtka, była niezwykle sympatyczną kobietą. Z początku trochę porozmawialiśmy na takie błahe tematy, głównie dla rozlluźnienia atmosfery. Potem przeszła do sedna.
Gdy wypiliśmy kawy, wyciągnęła teczkę z jakimiś dokumentami.
- Dobrze, kochanieńka. W twojej sprawie niestety nie mam na razie zbyt dobrych wiadomości. - Na jej słowa WOjtek złapał mnie za rękę. Widział, że się spięłam, chciał dodać mi otuchy. - Powiedz mi proszę, czy kiedykolwiek widziałaś jakiś dokument potwierdzający, że tata zostawił ci te pieniądze?
Zmarszczyłam brwi. Namysliłam się i wpsomnieniami powróciłam do nieprzyjemnego okresu, jakim było życie pod jednym dachem z rudymi wiedźmami. I niestety, pani Teresa trafiła w samo sedno. WIerzyłam w zapewnienia rudej, ale nigdy nie widzałam na oczy żadnego papieru...
- To... ja naprawdę jestem w dupie. Nic nie mam, tak? Tata zostawił mnie z niczym? - Sama nie wiem, jakie uczucia się we mnie kłębiły. Złość? Smutek? Żal?.. A może wszystko na raz?
- Nie, nie! - Zaprzeczyła gwałtownie. - To znaczy, twój tata zginął nagle, nie spisał testamentu...
- Ruda mnie okłamała. Kłamała cały ten czas. "Tata zostawił ci pieniądze, dostaniesz je!". - Irytowałam sę co raz bardziej.
- Iza, spokojnie. - Uspokajał mnie Włodarczyk.
Gwałtownie wstałam. - Jak mam być spokojna, jak kurwa nie mam nic!
- Kochanie, ale naprawdę to nie koniec. - Pani Teresa wstała i położyła mi ręce na ramionach. - W prawie spadkowym są artykuły mówiące, kto dziedziczy w razie braku testamentu.
- Ale kasy nie ma. - Burknęłam.
- Ale jest dom, jest bar. To wszystko może być znou twoje, tylko musisz mi pozwolić działać. Podpisać papiery, że zajmę się tą sprawą. - Mówiła, po czym zapewniłą - Obiecuję, że to wszystko będzie twoje.
Jej spojrzenie, jej pewność siebie... fakt, że była babcią Wojtka, chłopaka który mi pomagał.. to wszystko sprawiło, że jej zaufałam. Że choć nie znałam się na prawie, widziałam nadzieję.
- Dobrze, podpiszę.
Usiadłam i postawiłam parafkę wszędzie tam, gdzie mi pokazala. I tak nie miałam nic do stracenia. Jedyne, czego pragnęłam, to żeby te rude żmije wylądowały na ulicy, jak ja. Żeby zostały bez grosza przy duszy. Naprawdę. Choć z reguły nie życzyłam nikomu źle, one.. one to inna bajka. Zasłużyły na wszystko, co najgorsze.
Popołudniu, po wspólnym obiedzie zjedzonym z siatkarzem i jego babcią, wybrałam się po dziewczyny. Byłyśmy umówione na tą sesję, którą proponował mi jeden z modowych magazynow. Nie wiedziałam na czym to będzie polegało, aczkolwiek pan, z którym rozmawiałam, zapewnił, że po prostu musimy się dobrze bawić. A i suma, którą nam zaproponował, była hm, baaardzo wysoka.
WOjtek pojechał z babcią ją odwieźć, więc poprosiłam Wroniastego, żeby nas podwiózl. Ja na mootcyklu nie miałam jak zabrać przecież dodatkowych trzech bab.
Środkowy Skry zgodził się, o dziwo, bez wahania. DOpiero ptoem wyszło szydło z worka!
- No, będzie dużo modelek. - Skwitował. - Można tam zostać popatrzeć?
Nie skomentowałam, tylko nakazałam, żeby przyjecał po mnie za godzinę.
Po drodze zebraliśmy Majeczkę, Korę i gdy poprosiłam, żeby pojechał na ulicę Prostą, zdziwił się,
- Nie patrz tak, Kaśka też jedzie. - Uprzedziłam jego pytanie. - Coś taki zdziwiony?
- Ja?... - Zająknął się trochę, znowu wtapiając wzrok w drogę przed nami. - Nie, super że będzie.
Wjechał na podjazd przed jej domem i zatrąbił. Kasia wyskoczyła niemalże od razu, po drodze żegnając się z babcią Basią. Wyglądała na szczęśliwą, do czasu gdy wskoczyła do samochodu.
- Ktoś prosił go na sesję? Nie jest za stary czasem? - To były jej pierwsze słowa, gdy wsiadła do audicy.
- A ty nie za młoda? - Odwdzięczył się siatkarz pięknym za nadobne.
- Ludzie, co z wami? - Majka się odezwała tym razem.
Ja też nie rozumiałam, skąd te kąśliwości. Cóż. Może jednak aż tak super się nie dogadywali, jak mówił WOjtek?
Na całe szczęście! Już wolę, żeby się gryźli. xD
Całą drogę Kora nawijała o nowym układzie tanecznym, wiec w sumie tylko ja raz po raz mogłam cokolwiek wtrącić. Ale dobrze, że tyme gadała, bo inaczej w samochodzie panowałaby chyba nieprzyjemna cisza spoowdowana przez Młodą i Wronę.
Gdy dojechaliśmy, pan Tomek - bo tak się nazywał ziomeczek, z którym rozmawiałam przez telefon - od razu poprosił nas do środka. O dziwo, siatkarza też, nie wiem po co ale niech będzie. My z dziewcyznami po podpisaniu umów zostałyśmy poproszone do pokoju, w którym zajęły się nami fryzjerzy i makijażystki.
Musiałam przyznać, że bawiłyśmy się przednio. Pablo (no coment), nasz fotograf, choć był dziwny, był naprawdę w porządku. Zastanawiałam się tylko, czy to było jego imię czy ksywa. Ubrano nas w niesamowite kreacje, któe miały być propozycjami dla czytelniczek na Sylwestra. Choć zdjęć było baaaaardzo dużo, wybrano te:
Ile było zabawy przy tych zdjęciach, mówię wam! Choć były ich zapewne setki, zanim w końcu fotograf miał "to coś", to nie czułyśmy się bardzo rpzepracowane. Najzabawniej wyglądał w tym wszystki Wrona - siedział na jednym z krzeseł i bacznie nas obserwował, raz po raz robiąc durnowate miny i nas rozśmieszając. Choć spodziewał się, że będą tu też inne modelki, nie tylko my, to i tak się dobrze bawił. No, do czasu, gdy na plan nie wkroczył również model. Młody. Przystojny.
- Kasiu, - zagadnął do niej pan Tomasz, - mogę cię prosić?
Była zdziwiona, ale skinęła głową i podeszła.
- Potrzebujemy jeszcze jednego zdjęcia do świątecznego artykułu. Moglibyśmy ciebie o to prosić?
Choć była zaskoczona, w jej oczach pojawił się błysk. Spodobał jej się ten pomysł. Przynajmniej na początku.
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się szeroko. - Co mam zrobić?
- Przede wszystkim, poznaj Kamila. - Przedstawił jej tego przystojniaczka. - Kamil, to Kasia. Rozsiądźcie się wygodnie na kanapie, jakbyście byli młodym małżeństwem, czerpcie przyjemność ze światecznej atmosfery, wyobraźcie sobie za sobą kominek... miłość kwitnie jeszcze bardziej, cud, miód i fistaszki. - Bujał Tomek. - Pablo wykona resztę.
Widziałam, że Kasia zestresowała się obecnością Kamila. Choć wyglądał na chłopaka mniej więcej w jej wieku, był doświadczony w tym, co robił. Ona niekoniecznie.
Usiadłyśmy na krzesłach na przeciwko nich i uniosłam okejkę do góry, chcąc trochę wesprzeć młodszą przyjaciółkę.
Wyglądała pięknie, więc nie widziałam powodu, dla którego miałaby się stresować. Mimo wszystko... cóż, przez dłuższy czas się nie udawało i Pablo wciąż był nie usatysfakcjonowany.
- Ja wiem, że się nawet nie znacie - mówił fotograf, gwałtownie wymachując aparatem - ale chociaż spróbujcie nie wiem, zakochać się od pierwszego wejrzenia na czas sesji.
Kasia zmarszczyła czoło. Była dziewczyną, nie modelką czy aktorką, więc czego on od niej wymagał?
- Nie, nie... - Pablo się namyślił - tu ciągle czegoś brakuje...
Nagle usłyszałam, jak ktoś za mną prycha.
Andrzej?
Siatkarz wstał, skrzyżował ręce na piersiach i powiedział głośno :
- No a co wy myślicie, że to będzie dobre zdjęcie? Przecież ten gówniarz wygląda na młodszego od niej.
- Hej, - oburzył się Kamil - hamuj co? Przynajmniej nie jestem starym prykiem.
Oho, tafił w samo sedno, bo Wrona się najężył.
- No na pewno wyglądałbym o niebo lepiej na takim "rodzinnym" zdjęciu niż ty.
- Wrona! - Oburzyła się teraz Kaśka.
Majka zaczęła chichotać, a ja próbowałam uspokoić skołatane nerwy siatkarza.
- Mamma mia frutti di mare! - Klasnął w dłonie Pablo. - Ty, Sroka, czy jak cię tam zwą, przebieraj się! - Nakazał siatkarzowi.
Na twarzy Wrony wymalowało się najpierw zaskoczenie, a potem... jakaś dzika satysfakcja. Ja wiedziłam, że on jest pewny siebie, ale na jego miejscu bym się bała. Kaśka wręcz kipiała złością...
***
Kaśka.
- Kurwa! - Wymsknęło mi się w myślach, a z reguły nawet i tak nie przeklinam.
Wrona to serio matoł, stanowczo zbyt pewny siebie. Po co on w ogóle z nami jechał? Dobra, fajnie że nas przywiózł, ale po co jeszcze sterczał i nas oglądał? Powinni go wygonić, żeby siadł sobie na jakiejś gałęzi i srał na przechodniów (w koncu byl wrednym typkiem).
Ale nie, musiał z nami być.
Nie potrafiłam się skupić, jak Pablo robił mi zdjęcia. Choć Izka mnie wspierała, ja tylko myslałam o tym, że ten frajer tu jest.
Rozpraszał mnie.
Koniec końców udało nam się spłodzić fajne zdjęcia w sylwestrowych kreacjach. Gdy pan Tomek poprosił mnie jeszcze o jedno zdjęcie, zgodziłam się, no bo czemu nie. Nie spodziewałam się jednak, że to będzie z profesjonalnym, przystojnym, młodym mężczyzną (to mi wciąż do ucha Kora powtarzała). Nie potrafiłam się jednak przy nim rozluźnić. Był dla mnie obcym cżłowiekiem. Poza tym, nie mogłam znieść tego spojrzenia Wroniastego. Jaki był... zły? Nie. Zazdrosny? CHyba też nie. Aczkolwiek bacznie obserwował, gdzie wędrują rączki Kamila.
Tak, zupełnie jak starszy brat. Pozdro. Chyba bym wolała, żeby był zazdrosny.
Gdy po serii nieudanych zdjęć wtrącił się do rozmowy totalnie nie proszony, poirytowałam się.
- No a co wy myślicie, że to będzie dobre zdjęcie? Przecież ten gówniarz wygląda na młodszego od niej.
Tak, super, odezwał się dziadek.
Nic się nie odzywałam, bo myślałam, że go wyproszą. Ale nie, Pablo sobie wymyślił, że Wrona będzie na zdjęciu! No pewnie, czemu nie!
Szybko go wystroili, uczesali, ogolili (!!!) i całkiem zadowolony zasiadł tuż za mną, kłądąc mi dłonie na nagie ramiona. Wzdrygnęłam się.
- I po co żeś się wtrącał? - Burknęłam do neigo niezadowolona, tak żeby tylko on usłyszał.
- A co,- prychnął- miałem patrzeć jak maca cię jakieś chuchro wyglądające jak uczeń gimnazjum?
- Przystojny był.
- Ale nie dla ciebie.
- Ocho,- odwróciłam się w jego stronę zdenerwowana- no proszę, będziesz mi facetów wybierał?
Zacisnął usta w wąską linię.
- No widzisz. Nie będę słuchała kogoś, kto sam zmienia dziewczyny jak rękawiczki.
- Hola, hola, co to za rozmowy, ja chcę zdjęcia robić! - Krzyknął na nas zdenerwowany Pablo.
Zmarszczyłam nos. To nie będzie dobre zdjęcie i zaraz się o tym przekonają.
- Daj nam chwilę. - Poprosił go, o dziwo, Wrona, po czym odwrócił mnie w swoją stornę. - Im szybciej się uspokoisz - powiedział - tym szybciej będzie to zdjęcie i wracamy do domów.
- Ale ja nie...
- Nie wiem, dlaczego jesteś dla mnie ostatnimi czasy taka kąśliwa. Zrobiłem cos nie tak?
Tak, urodziłeś się pięć lat za wcześnie, jesteś zakichanym narcyzem i traktujesz mnie jak siostrę.
- Nie, po prostu mam złe dni. - Spuściłam wzrok, oczywiście kłamiąc w żywe oczy.
Ponownie odwrócił mnie w stronę obiektywu, mocno objął ramionami, więc pozwoliłam się w niego wtulić. Przystawił swoją twarz do mojej twarzy i szepnął:
- Chcesz wiedzieć, dlaczego wykurzyłem stąd tego frajerka? - Na jego pytanie skinęłam twierdząco głową. - Bo byłem zazdrosny.
I chcąc nie chcąc, uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, a Pablo zrobił zdjęcie.
To było to, o co chodziło. O dziwo.
Niestety do rozmowy nie doszło, bo przyszedł Włodi. Pablo był na tyle miły, że zrobił nam jeszcze kilka zdjęć, takich tylko dla nas, nie na pokaz do gazet. Andrzeja jednak omijałam szerokim łukiem.
Jedno zdjęcie wspólne to i tak za dużo. I to jeszcze do gazety...
***
HEJ HEJ HEJ WAM WSZYSTKIM, CHOĆ SPÓŹNIONE ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT! MAM NADZIEJĘ, ŻE DOSTALIŚCIE DUŻO FAJNYCH PREZENTÓW :)
ODE MNIE NOWY ROZDZIAŁ :D